Bitef

robie tak samo jak w mnie. My obaj jesteśmy jego dziełem (...) Pokłon się ojcu naszemu woła Anatol, lekko pijany, ale tym, naturalnie, prawdziwszy. Więc dla Bartodzieja Stalin byl ideą, dla Anatola zaś reczej - potęgą, przed którą uciec niesposób. Można by tu zauzważić, że obaj dawni przyjaciele powtarzają czy unaoczniają różne etapy pokoleniowego losu. Gorliwy tak bardzo, że nie cofnął się przed skrytobójczym donosem, Bartodziej odczuwa coraz dotkliwiej rozczarowanie i niepokój sumienia. Galkiem tak, jak działacze i intelektualiści. co od fanatycznego entuzjazmu przeszli do krytyki najpierw, do radykalnej opozycji wreszcie! Tymczasem Anatol, jak kiedyś Więzień w pierwszej sztuce Mrożka, w Polićiji, odkrył, że ostatecznie sa pewne osiągnięcia (...) szkolnictwo, przemysł ciężki... Zwłaszcza przemysł.ciężki. Przede wszystkim zaś odkrył, że nic się już nie zmieni, czas więc - póki pora - skorzystać z życia, tak bezlitośnie skróconego przez więzienie. Takich nawróconych wieluśmy oglądali, nawet po czterdziestu latach. Anatol nie przyznaje więc dyktatoro-

wi racji, korzy się przed jego silą. Lepiej niż ktokolwiek, wie jaki Stalin byl neisprawiedliwy i okrutny, ale stwierdza i uznaje, że właśnie On ten, co spogląda z portretu - zbudował fundament nowego i wiecznego porządku. Stal się więc wcieleniem Ducha Dziejów, który zawsze ma sluszonść. A ma słuszność dlatego, że zwycięża. I zawsze zwycięża, ponieważ ma słuszność. W tym przekonaniu schodzą się i Bartodziej a Anatol. Głosi ono, że to co rzeczywiste jest zarazem rozum ne. I moralne, i piękne, i wszystko co chcecie... Mniejsza już, że Bartodziej wzrusza) się bardziej ideą (rozumnością), Anatola zaś cieszył raczej sukces (rzeczywistość). Anatol wyraża też całkiem dobrze późne doświadczenie swego pokolenia. Bo czyż nie było tak, że doktrynerów i gwaltowników zastąpili stopniowo rozsądni (albo cyniczni) pragmatycy i administratorzy? Bartodziej poszedł jak słyszymy, w odstawkę, teraz, w łagodniejszych czasach, nawrócony grzesznik, Anatol, mógłby okazać się użyteczniejszy. Anatol, będąc postaciami indywi dualnymi, są zarazem alegorią in nych „dwu narodów" nawzajem ш

siebie skazanych. Skazanych na wieczysta komunię wobec portretu i w portrecie dopóki trwa era gorszego boga. W porównaniu z Emigrantami obraz dwu narodów w Portrecie skomplikował się i wzbogacił o cale spektrum postaw, wyrażanych tutaj przez kobiety. Anabella, uosobienie seksu i młodości, w końcu wyrwie się z tej galery skazańców. A Oktawia. zwykła żona, ze zwykłego życia, stanie się strażniczką tej galery, mściwą Erynią wobec własnego męża. To Oktawia zmusi Bartodzieja do zaopiekowania się sparaliżowanym Anatolem; - Chciałeś kary abstrakcyjnej, chciałeś pokuty - no to ponieś ją teraz naprawdę wobec ciężko chorego człowieka, zajmij się nim. Dowiedz się wreszcie, czym jest clowiek. Czy ta lekcja zwykłego życia , zwykłej przywoitości, czy ta reedukacja zaaplikowana Bartodziejowi przez własną żonę się uda? Nie ma i nie może być w Portrecie odpowiedzi na to pytanie. Mrożek nie zapuszcza się na teren dziejowych prognoz. Maluje portret narodu odbity w portrecie gorszego boga wieku ideologii i vice versa. Być może dlatego ostatnie slo-

vo ma w dramacie glos z ulicy: /garnki naprawiaaaać! Oferta jest, ale czy klientela się znajdzie? □ Elżbieta Morawiec Dlatego Bartodziej tyle mówi o swojej izolatce. Od urodzenia chciałem wyjść z izolatki i przyłączyć sie do świata. Ale izolatka to izolatka - izoluje. Co właściwie oznacza ta izolatka! Bartodziej nie pomyślał nawet o tym, aby zapytać, na jaką chorobę zapadł Anatol... Bo cechuje go całkowita, absolutna niezdolność wczucia się w cudze położenie, spojrzenie na świat oczyma bliźniego! Taka niezdolność rodzi poczucie obcości, nieznośną samotność. Ty zawsze potrzebowałeś czegoś z zewnątrz - mówi do Bartodzieja Anatol - czegoś gotowego, jakres übranko. I rzeczywiście w izolatce zjawił się portret albo, jeśli kto woli, idea. To idea (czyli Stalin) miała wypełnić bartodziejową pustkę. I wyprowadzić go z izolatki w świat! Ale naprawdę zaprowadziła tylko Anatola do więzienia. Może przyjdzie teraz łatwiej zrozumieć, czemu Bartodziej mówi do portretu jak do kobiety. Bo też u Mrożka miłość i polityka wchodzą w dwuznaczne i podejrzane relacje ... Wojna i więzienie poraziły w Anato-

lu mężczyznę, który odrodził się nagle w czasie jego żałosnej kariery. Nie budzi on też chyba szczególnej sympatii, kiedy stara się zaimponować Bartodziejowi kolekcją intymnych nieprzyzwoitości. Ale przecie te - równie banalne co zrozumiale - trivia lepsze chyba od miłosnych litanii Bartodzieja do Stalina... Już raz, przed dwudziestu laty, mianowicie w Poczwórcc, kazal Mrożek wodzowi zejść z portretu, aby konkurować z młódką w sercu zakochanego pana w sile wieku. Cóż więc może łączyć kobietę z ideą? Powiedzmy raczej; idea upaja jak miłość, ileż gąsek i baranów, ilu płaskich i nijakich ludzi nabywa blasku i nawet inteligencji pod wpływem namiętności, która ożywia, mobilizuje i przeistacza... Zwłaszcza we własnym pojęciu zakochanych. Więc być ideowym, to trochę tak jak być zakochanym? Może ściślej: są mężczyźni, którzy kochają kobiety i są też tacy, którzy kochają miłość ów stan podniecenia i upojenia, który bardzo nas we własnym odczuciu wzbogaca i podnosi. Tych ostatnich właśnie zdaje się Mrożek podejrzewa o skryte pokrewieństwo z ideowcami w rodzaju

Bartodzieja, jako że i jednych i drugich prowadzi głód emocji, która zapełnia wewnętrzną pustkę... Aby to wszystko do końca zrozumieć, miałbym ochotę wezwać na pomoc psychoanalityka. cóż, kiedy on - a raczej ona, bo mocno się ten zawód ostatnio sfeminizował odznaczają się, wedle Mrożka, wzorcowym wręcz niezrozumieniem człowieka: wszystko co umieją to porównać objaw z podręcznikiem. Pozostawiam więc przy tej sprawie znak zapytania. Najbardziej ludzka - choć także najmniej powabna - jest w Portrecie Oktawia, która budzi w końcu swego Bartodzieja z politycznych, erotycznych i zoologicznych majaczeń. Oktawai myśli, że trzeba pomóc temu który cierpi. Oktawia nie kocha miłości, i może nawet nie kocha szczególnie ludzi, ale tych ludzi dostrzega i gotowa się nimi w potrzebie przynajmniej zainteresować. Może zjawia się tak jakże u Mrożka rzadki! - obraz matki, bo matka przyjmuje zawsze dziecko, które urodziła, i Oktawia godzi się na ludzi takich, jakimi są, co wcale nie musi znaczyć, że się nimi zachwyca. Jak widać, dobroć i wyrozumiałość nie są u Mrożka ani sentymentalne i

szlachetne, ani też powabne i pełne radości. Powiedzmy uczciwie, że są zgrzebne i parafialne, jakby pisarz nie mógł się wywikłać z opozycji miedzy upaiajacym kłamstwem u wulgarnością życia, które samo siebie tłumaczy i samo sobie wystarcza ... Nigdzie jednak nie mówi wyraźniej niż w „Portrecie”, że łatwiej już doszukać się człowieka w ludziach sukcesu niż w ludziach idei, nie mówiąc już o tych, którzy za niczym takim nie gonią. Taki byłby zapewne roztropny choć niewesoły wniosek z komediowego epitafium, które wypisał Mrożek swej entuzjastycznej młodości, nad którą czuwało nieprzeniknione i fascynujące oko wielkiego Przywódcy postępowej ludzkości. □ Jan Błoński

Portret indywidualny i zbiorowy Od kilkunastu już lat dramaty Mrożka coraz częściej upodabniają się do moralitetu. Tak było w Emigrantach , potem w Kontrakcie, laki jest najnowszy dramat - Portret. Jego akcja, rozgrywająca się w roku 1964, z powodzeniem mogłaby się toczyć w roku 1956, a jeszcze lepiej - kiedy indziej . Jej wykładnia ogólna obejmuje niewątpliwie wszystkie lata, jakie upłynęły od roku Í 949 do dziś. Rok 1964 wyniknął Mrożkowi po prostu z planu indywidualnych przeżyć bohaterów sztuki (który nie wyczerpuje jej wszystkich znaczeń), z rachunku lat odsiedzianych przez Anatola od historycznie ważnej cezury roku 1949. Znaczenia tej cezury nie trzeba nikomu wyjaśniać - dość przypomnieć, że

28

I3ITI=I=