Bitef

na scenie pozostali wówczas Bartodziej i jemu podobni, Anatol i jemu podobni odsiadywali wyroki albo starali się żuć - jakby ich nie było. Bartodziej jest z rodu fanatycznych ideologów nowej inżynierii dusz, Anatol należy do całej reszty - podgatunku istot poddawanych owej inżynierii. Czy jest męczennikiem sprawy, za którą odsiedział w więzieniu najlepsze lata życia? I tak, i nie. Próbuje odzyskać utracony czas i z męczennika przedzierzga się w oportuniste. Nie bardzo wiemy, w jaką to aktywną dzialność się włączył w roku 1964 (ZBoWiD? - w tekście mowa o obchodach rocznicy, w roku 1964 przypadała okrągła rocznica Powstania Warszawskiego, w którym walczył Anatol). Ale Mrożek wcale nie każe nam wierzyć, że Anatol nawrócił się na wiarę, którą Bartodziej tymczasem porzucił. Przeciwnie oznaki lukratywności, towarzyszące działalności Anatola pozwalają sądzić, że tym razem - „nauczył się żyć’’. Dlaczego zatem jemu zsyła autor objawienie, rzuca go no klęczki i zmusza do wyznania; Ja... proch... ja... do Damaszku? Dziwna konwersja u kogoś, kto najpierw' był

prawdziwym wrogiem nowego ładu, a potem, odcierpiawszy swoje - postanowił się w nim urządzić. Klucz do zagadki kryje się we fragmencie Traktatu poetyckiego Miłosza (Duch dziejów), który Bartodziej czyta w jednej z ostatnich scen dramatu: Już go zobaczył i poznał poeta, Gorszego boga, któremu poddany I czas, i losy jednodniowych [królestw. Twarz jego wielka jak dziesięć [księżyców, Na szyi łańcuch z nieobeschlych [głów. Kto go nie uzna, dotknięty [pałeczką, Bełkotać zacznie i utraci rozum. Kto mu się skłoni będzie tylko . [siugą, Gardzić nim będzie nowy pan. A więc - kto nie uzna gorszego boga wieku ideologii, kto się nie nawróci na jego wiarę - bełkotać zacznie i utraci rozum. Właśnie tak, jak sparaliżowany i niemy Anatol. Rzekoma konwersja Anatola jest u Mrożka antykonwersją, rozpaczliwym Non serviam bohatera bezsilnego wobec wszechmocy wieku ideologii. To, że Anatol ideologię odrzuca - nie oznacza jeszcze, że może się wym-

snąć spod jej władzy, jak nie może odrzucić swoich więziennych lat. Żyje się w takim a nie innym społeczeństwie, a więc także wśród ludżi, którzy absztakcyjnej ideologii nadają całkiem rzeczywisty kształt, nadając kształt losowi innych. Lawina bieg od tego zmienia // Po jakich toczy sie kamieniach//1, jak zwykł mawiać już ktoś inny, // Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny - pisał w Traktacie moralnym Miłosz. Mrożek skłonny byłby reczej powtórzyć za Heglem: Nie da się wyskoczyć z wlasnej epoki, jak nie da się wyskoczyć własnej skóry. Można co najwyżej odmówić dalszej gry i znaleźć się - jak Anatol - w sytuacji Beckettowskich „kadlubkóv”, wyrzuconych na śmietnik, półżywych ofiar triumfalnego postępu dziejów, efiar więzień, targów, pogrobowców zamordowanej nadziei. W przeciwieństwie do Hegla jednak - o determinizmie historii u Mrożka nie rozstrzygają obroty wielkiej kola idei. Decyduje o nim najprostsza społeczna relacja międzyludzka na poziomie: ja - ty, bez której w ogóle ludzkiego życia wyobrazić sobie nie sposób. Wystarczy, że Bartodziej wyznaje kult wielkiego słońca epoki

ideologii, aby Anatol doznał śmiertelnego udaru. A Bartodziej - wbrew pozorom - wcale kultu nie odrzucił. Należy do gatunku ideologów nieuleczalnych, każdy przejaw życia zmienia się w jego rękach w doktrynę, formulę. Nawet hodowla królików daje mu okazję do wygłaszania groteskowych, sklerotycznych formułek, Będąc postacią jednostkową, Bartodziej jest zarazem alegorią ideologii w jej rozwoju, ideologii podlegającej erozji i sklerozie, wciąż jednak władnej do zadawania ciosów. Bo to przecież jego dotrynerski upór sprowadził po raz drugi (... trzeci... czwarty... ) nieszczęście na Anatola. Anatol - widmo, duch Anatola, z którym obcował przez wiele lat jako ze swoim drugim ja, żywym wyrzutem sumienia-już mu nie wystarcza. Musi dotknąć palcem ocalałej ofiary, w masochistycznym upojeniu prosić ją o wykonanie wyroku. (Mechanizm dobrze znany z lat wielkiej czystki, kiedy Bogu ducha winne ofiary, jak w masochistycznym transie nie tylko wyznawały winy niepopełnione, ale i płaszczyły się w samozniewagach). Czy Bartodziej naprawdę chce tego, aby Anatol go osądził i zemścił się? Absurd, Nieprzypad-

kiem Mrożek umieszcza miłosne wyznania Bartodzieja przed portretem Stalina w roku 1964, przed wyjazdem Anatola. Bartodziej jedzie do Anatola, aby skapać się znowu w słońcu swojej młodości , związać - jak sam mówi - przyczyną ze skutkiem, czyli odzyskać utracony sens życia. A sens życia - z natury pierwotnego wyboru - będzie już dla niego zawsze w magicnych formułkach i doktrynach zamknięty. Dlatego zmarnował życie Oktawii - była mu zaledwie namiastka największej miłości, dlatego uciekł, kiedy doszło do neiszczęścia Anatola. Z życiem, ze zwykłymi ludzkimi sprawami - miłością, cierpieniem - jakoś sobie nie radzi, jego domena to syntetyzowanie życia w wyższe sensy, mniej więcej według Heglowskiego schematu: teza + antyteza = synteza, przekształconego tutaj w dwa równania: kat + ofiara = postęp dziejów i przyczyna + skutek X sens. Podwójnie nierozerwalny związek łączy Bartodzieja z Anatolem i każda z tych postaci obciążona jest podwójnym znaczeniem. Technika uprawiana przez Mrożka, poczynając od Emigrantów: plan zdarzeń realnych i

losów jednostkowych oraz nadbudowujący się nad nimi plan alegorii, uogólnienia. W Emigrantach AA i XX byli nie tylko konkretnym inteligentem i robolem na rzeczywistej emigracji, gdzieś pod schodami 20 dzielnicy Paryża, ale także - alegoriami; dwu narodów, narodu Kordiana i narodu Chama w rzeczywistości krajowej tamtego czasu. Dwu narodów, które nawrzajem od siebie wyemigrowały. W portrecie Bartodziej i Anatol nie został jednak ministrem ani nawet prezesem. Ledwie zakosztował życia (pod postacią Anabelli), odmawia mu służby udręczone ciało... Bartodziej odpokutuje swą nikczeraność, wożąc biedaka na spacer i czytając mu wiersze, z których zapewne nie rozumie ani słowa. Więc sprawiedliwości stało się zadość? Może i tak, jeśli przyjąć, że polityka to taka zabawa, w. której wszyscy w końcu przegrywają... Ale nie jest to myśl szczególnie oryginalna. Mrożka interesuje raczej co innego: kto i dlaczego zostaje dzieckiem Stalina? Pyta więc już nie o pokolenie, nie o historię, ale raczej o człowieka, albo nawet o naturę ludzką. Po co Bartodziej pojechał do Anatola? Po to, aby dzięki zemście swej

ofiray - nadać własnemu losowi sens i jedność. Jaki to piękny, efektowny obraz, ten dawny donosiciel, którego po latach dosięga sprawiedliwość z ręki ocalałej ofiary! Całkiem jak z melodramatu. Za piękne jednak, aby było prawdziwe. Bartodziej nie umie się sam ukarać, sam odpokutować: może najwyżej pędzić życie wewnętrzne. Czyli snuć bzdurne rozważania o hodowli królików (ale kiedy mówi o królikach, czujemy, że myśli o ludziach). Nie umie wyobrazić sobie szlowieka inaczej, niż kolektywnego, zależnego od mechanizmu, który przerasta i jego i bliźnich! Czuje się sam w sobie zamknięty i tym samym - żaden. Bo sam z siebie niczego przecież nie wysnuje! To chochoł, mumia, pusty, wydrążony człowiek. Może nawet nie zły, ale próżny, kaleki, co w końcu dostrzega dobrze Oktawia. 29

13171:1=