Bitef

Hochhutha Weissena, Mroźeka, Pintera, Albelija? A šta pozdravljaju i od ćega se opraitaju junaci Witkacya, Jonescoa, Gombrowicza? A moźda junaci Sartrea, Camusa, Geneta imaju hrabrosti da čistog srca uzviknu; Zdravo, novi živote ? U jednoj od omiljenih knjiga moje okupacijske mladosti, u Lord Džimu Conrada, postoji scena koja za mene predstavlja jezgro tame te velike poeme o časti, izdaji, kukavićluku i ljubavi. ~. U svakom slučaju bio je tamo pas, stalno se motao tamo-amo izmedu nogu, na nemi, prikradajući se naiin, karakteristiian za tamoinje pse i moj se prijatelj sapleo o njega. Pas. je ćutke skočio u slranu, a čovek reče malo poviienim glosom, smejući se pomalo: - Pogledajle log bednog psa - a onda se reka Ijiidi, koji nadiru u salu, odmah razdvojila. Naslonio sam se za trenutak na zid, a nepoznati

je uspeo da dode do stepenica i nestade. Video sam da se Dźim nagło okrenuo. Zakoračio je napred i preprećio mi put. Bili smo sami, posmatrao me je nepokolebljivom odlučnošću... Pas, pokuiavajući bai da se provuče kroz vrata, brzo je seo i poieo da grize buve. - Dali ste to meni rekli? - pitao je Džim veoma tiho... I pored romantićnog gęsta u trenutku smrti, i pored divne borbe, i pored tragične ljubavi, za mene se prava drama Džima odigrala i prilićno podloj, vašarskoj scenografiji, u sudskoj sali punoj zbrke... U prolazu. U hodniku. Neko je viknuo na vašljivog psa, na realnog vašljivog psa lutalicu... A Džim je pomislio da je o njemu reč. Da li ste to meni rekli? pitao je Dźim veoma tiho... To je za mene najtragićniji trenutak u životu Lorda Dźima. U tome je čitava drama njegovog života. U tome, u toj sceni, nalaze se element! unutrainjeg

pozoriśta o korne razmiśljam i govorim.D Tadeusz Różewicz, preveo s poljskog Milan Duškov

Przyrost naturalny Dzisiaj, dnia 31 października 1966 roku, jestem bliski rezygnacji. Nie mam już chęci i potrzebnej energii, nie wierzę w potrzebę powołania do życia tej sztuki. Od kilku tygodni praca nad tym widowiskiem to rozdarcie i odchodzenie. Ilość notatek, wycinków, szkiców, scen, ilość pozsczególnych elementów widowiska rośnie bez przerwy. Dziś jednak stanąłem przed

największą przeszkodą. Nie chodzi 0 trudności natury technicznej, chodzi o rzecz podstawową; czuję, że „czas“, „duch czasu“ (wierzę w tego słynnego upiora, który dla nas, dramatycznych poetów, jest równie realny, równie uparty i mściwy, jak duch ojca Hamleta ) ... a więc czuję, że duch czasu pragnie teraz dramatu (może tragedii!, a nie komedii. Wszystkie moje pomysły komediowe nagle wydały mi się grzechami. Sam akt pisania komedii - aktem zdrady 1 stratą czasu. Dziś od rana przeżywam razem z moim utworem już przecież żywym, już od lat rozwijającym się we mnie, w mojej wyobraźni- ciężkie godziny. Ostatni dzień października 1966. Zimny, wygaszony. Jutro Wszystkich Świętych, w środę Dzień Zaduszny, listopad. A ja, mieszkaniec największego cmentarza w dziejach ludzkości, mam dalej pisać komedię pt. Przyrost natu-